Stało się to, czego wszyscy się obawiali. Głosowanie nad ustawą legalizującą marihuanę, zostało po raz kolejny przełożone. Po ostatnich opóźnieniach miało się odbyć w tym tygodniu. Teraz wszystko wskazuje na to, że najwcześniej będzie to… w styczniu. Rządzący uspokajają, że nie wpłynie to na harmonogram legalizacji – ale czy przy kolejnym opóźnieniu można im jeszcze wierzyć?
Kolejne opóźnienia
Drugie i trzecie czytanie projektu ustawy, kończące się głosowaniem Bundestagu, zostało odwołane ze względu na obawy liderów Socjaldemokratycznej Partii Niemiec – partii kanclerza Olafa Scholza, wchodzącej w skład obecnej koalicji rządzącej. Konkretnych powodów takiej decyzji jednak nie podano. Kolejne działania związane z legalizacją marihuany przełożono na początek przyszłego roku.
Dirk Heidenblut z wspomnianej partii obiecuje jednak, że jeżeli głosowanie zakończy się sukcesem przed końcem stycznia, przesunięcie nie będzie miało wpływu na harmonogram wdrażania legalizacji. Oznacza to, że tak czy inaczej posiadanie stanie się dozwolone już w kwietniu – tak jak od pewnego czasu zapowiadano.
Jest to już kolejne opóźnienie – pierwsza październikowa debata została przesunięta ze względu na konflikt izraelsko-palestyński. Listopadowe prace zostały z kolei przesunięte, gdy politycy pracowali nad jej dopracowaniem. Ustawodawcy dokonali wówczas szeregu zmian w projekcie ustawy, głównie w celu złagodzenia zapowiadanych wcześniej ograniczeń. Zwiększono m.in. limity dozwolonej ilości marihuany i zaklasyfikowano niewielkie przekroczenia tych granic jako wykroczenie, nie przestępstwo. I gdy wydawało się, że jest już dopracowana na tyle, by zapewnić odpowiednią liczbę głosów w Bundestagu, pojawiły się kolejne wątpliwości.
Przyczyny budzą wątpliwości
Niemiecki portal informacyjny LTO sugeruje, że powodem decyzji mogą wcale nie być zastrzeżenia względem treści ustawy, a… kwestie polityczne. Partia boi się bowiem spadków notowań, które mogą wynikać ze skupiania się na kwestiach związanych z marihuaną w czasie kryzysu budżetowego przed Bożym Narodzeniem. Ot, po prostu w grudniu kapitał polityczny zbija się na czym innym.
Zwolennicy legalizacji jednak nie pozostawiają sprawy bez komentarza. Ates Gürpinar z partii Die Linke (Lewica) ocenia, że opóźnienie przyczynia się do eskalacji „wojny kulturowej” z prawicą. Obserwatorzy uważają, że czym dłużej sprawa będzie się przeciągać, tym trudniej będzie ją domknąć. Niemieckie Stowarzyszenie Konopi (German Hemp Association) zorganizowało akcję protestacyjną, w której wzywa ustawodawców do przyspieszenia procesu legalizacji.