Stan Missouri w sierpniu nakazał wycofać ze sprzedaży około 60 000 produktów z konopi indyjskich – teraz 15 000 z nich będzie mogło wrócić na półki sklepowe. Jakie były przyczyny pierwotnej decyzji i co sprawiło, że część produktów może wrócić na rynek? Jaki los spotka pozostałe 45 000 produktów? Jak wpłynie ta decyzja na lokalne firmy z branży konopnej?

Naturalne konopie a importowane destylaty

Problem rozpoczął się, gdy jeden z producentów został oskarżony o nielegalny import „produktów z marihuany” spoza stanu i dodanie ich do swoich produktów, uprawianych już w Missouri. Delta Extraction – firma, która wytwarzała wycofane produkty – argumentuje jednak, że importowała i wykorzystywała niepsychoaktywny produkt konopny, THC-A, który nie jest substancją kontrolowaną federalnie. A skoro nie jest substancją kontrolowaną, to nie powinno to nikogo interesować.

Delta Extraction przyznało co prawda, że w trakcie swojej działalności korzystali z konwersji chemicznej z CBD. Laboratorium na Florydzie, które dostarczyło wspomniane THC-A – Arvida Labs – wyjaśniło, że ich ekstrakcja THC-A nie obejmowała tego procesu, a zatem powinna przejść testy bezpieczeństwa Missouri. Mimo to istnieją niejasności co do pochodzenia użytych konopi i chemikaliów zaangażowanych w produkcję.

Co na to organy stanowe?

Stanowe organy regulacyjne uważają, że tego rodzaju koncentraty, pochodzące spoza granic stanu, mogą powstawać przy użyciu substancji chemicznych, które są potencjalnie niebezpieczne dla zdrowia ludzi. W każdym razie nie mogą z całą pewnością zapewnić konsumentów, że takie nie są, gdyż nie były testowane przez laboratoria Missouri – choć laboratorium z Florydy, które dostarczyło część koncentratów, zapewnia o bezpieczeństwie produktu. Wszystko to jednak słowa przeciwko słowom – jak Delta Extraction sama zauważa, nie ma ani federalnego, ani stanowego nadzoru nad produkcją koncentratów THC.

Ostatecznie stwierdzono, że 15 000 produktów zostało wytworzonych wyłącznie z marihuany wytworzonej na terenie stanu Missouri, co pozwoliło tym produktom wrócić na półki dyspenserii. Los pozostałych 45 000 wciąż pozostaje nierozstrzygnięty, ale szansa, że trafią one do konsumentów, jest niewielka. Stanowy Wydział Regulacji Konopi cofa licencję Delta Extraction na produkcję marihuany – decyzja wejdzie w życie w grudniu.

Jeśli Delta Extraction będzie w stanie przedstawić dowody na to, że produkty zostały stworzone w bezpieczny sposób, istnieje możliwość, że stan nie nakaże zniszczenia 45 000 produktów. Firma nadal może zostać ukarana wysoką grzywną, a nawet – mimo wszystko – cofnięciem licencji.

Waży się przyszłość nie tylko tych produktów, ale także dziesiątek firm zajmujących się marihuaną, którym grożą ogromne straty finansowe, jeśli produkty te będą musiały zostać zniszczone.

No dobrze, a czemu ma nas to obchodzić?

Teoretycznie nie musi – chyba, że trafiamy także do polonii z Missouri. Pokazuje nam to jednak jak działa część firm działających w branży legalnych konopi. Obserwacja takich wydarzeń pozwala uczyć się na cudzych błędach i wyciągać wnioski, które przydać się mogą, gdy za kilka lat marihuana zostanie zalegalizowana także u nas. Ta konkretna sytuacja pokazuje przede wszystkim to, jak ważna jest obecność organów kontrolujących i jak ważne są kompleksowe przepisy dotyczące testowania produktów wypuszczanych na rynek. Nie jesteśmy bowiem w stanie orzec, czy rację ma stan, wycofując produkty, czy rację ma może firma, która (być może) nie zrobiła nic złego – sytuacja dotyczy pewnej szarej strefy, która zwyczajnie nie powinna istnieć. Zawiodły przepisy, które pozostawiły część substancji bez regulacji, a szkodę odniósł cały rynek – poza stanem finansów firmy, nadszarpnęło to także zaufanie konsumentów i płynność kontrahentów.