Konopie przemysłowe są dziś w pewnym stopniu stygmatyzowane przez bliskie pokrewieństwo z konopiami indyjskimi. Obecnie pierwsze skojarzenie ze słowem konopie to dla większości osób marihuana – a przecież rośliny te mają tysiące innych zastosowań. Niska świadomość społeczna jest dziś większym problemem niż np. 70 lat temu, kiedy uprawy konopi włóknistych były na wsiach powszechne. W późniejszym czasie syntetyczne zamienniki wyparły z rynku naturalne włókna konopne, a następstwem było zniknięcie rośliny z mainstreamu. Los się jednak może odmienić, bo legalizacja marihuany ma szansę wpłynąć także na rynek konopi przemysłowych, a te jako materiał ekologiczny wpasowują się w obecne trendy.
Konopie konopiom nierówne
O różnicach pomiędzy konopiami siewnymi i indyjskimi pisaliśmy już osobne artykuły, a każdy choć trochę zainteresowany tematem wie, że utożsamianie tej pierwszej rośliny ze środkiem odurzającym pochodzącym z kwiatów tej drugiej jest błędne. Jednocześnie nie da się zaprzeczyć, że prohibicja marihuany odbija się na uprawach rośliny włóknistej. Ta zawiera bowiem śladowe ilości THC, choć znacznie niższe niż konopie indyjskie. Z panicznego wręcz strachu przed tą substancją ustanowione są więc limity THC w roślinach, które można legalnie uprawiać. W efekcie niewielkie przekroczenie sprawia, że całe plony nie mogą być spieniężone, a rolnik staje się w oczach prawa przestępcą. Przy czym niezależnie od tego, czy w kwiatach będzie 0,3% THC, czy 0,6% THC – odurzenie się przy takich stężeniach jest praktycznie niemożliwe, wymagałoby wypalenia niedorzecznie dużych ilości przy bardzo wysokiej przyswajalności.
Takie prawo sprawia, że uprawa roślin staje się ryzykowna, co nie zachęca nikogo, kto ceni sobie w życiu spokój. Do tego nie bez znaczenia pozostaje fakt, że niska świadomość społeczna sprawia, że uprawa wzbudza zainteresowanie, jest narażona na wandalizm, a nawet zainteresowanie służb państwowych. To nie jest tylko wytwór fantazji – w Polsce miały już miejsce sytuacje, gdzie legalnie działający rolnik był zatrzymywany jako rzekomy producent kilogramów „marihuany”.
Usunięcie konopi ze statusu narkotyku pomoże przerwać stygmatyzację konopi, co jest pozytywnym bodźcem wspierającym pozytywną politykę względem konopi przemysłowych. Takie działania mają miejsce w Niemczech i takich efektów oczekuje tamtejsza branża.
Europejskie Stowarzyszenie Konopi Przemysłowych optymistycznie patrzy w przyszłość
Zgodnie z obecnym szkicem niemieckiej legalizacji, uprawa konopi przemysłowych nadal byłaby ograniczona do licencjonowanych rolników, ale handel nie wymagałby licencji, a inne ograniczenia rynkowe zostałyby zniesione. EIHA uważa, że należy podnieść limit THC do 1% w całej Unii Europejskiej. Już dziś postąpiły tak np. Czechy.
Europejskie Stowarzyszenie Konopi Przemysłowych (European Industrial Hemp Association, EIHA) nazwało niemiecką propozycję legalizacji historycznym wydarzeniem dla całej Europy. Organizacja wyraża nadzieję, że usunięcie konopi przemysłowych z niemieckiej listy substancji narkotycznych zdejmie widmo zagrożenia i podniesie bezpieczeństwo inwestycji w uprawę tych roślin. Jednocześnie działanie Niemiec może być bodźcem dla reszty Europy, by podjąć dyskusję na podobny temat.
Amerykańskie podejście
Kiedy w lipcu kongres USA dyskutował na temat federalnej legalizacji, tam także poruszono temat konopi przemysłowych. Proponowano wówczas podniesienie dopuszczalnego limitu THC do 0,7%. Jednak branża za oceanem również wolałaby, by był to 1%. Wzrost limitu o 0,4 punktu procentowego oceniają jako pomoc – jednak niewystarczającą. Zwłaszcza, że na ten limit składa się suma wszystkich pochodnych: delta-9 THC, delta-10 THC, delta-8 THC czy THCA. Ostatecznie legalizacja i tak nie doszła do skutku, więc wciąż obowiązuje 0,3%.
W USA pojawiają się jednak głosy proponujące bardzo ciekawą alternatywę. Jest to mianowicie stosowanie limitu 0,3% THC jedynie w odniesieniu do końcowego produktu, który znajdzie się w sprzedaży. W ten sposób same uprawy byłyby mniej ryzykowne, proces przetwórstwa bardziej komfortowy, przy zachowaniu niezmienionego poziomu bezpieczeństwa konsumentów.
Podsumowanie
Zarówno Niemcy, jak i Amerykanie uwzględniają temat konopi włóknistych w swoich propozycjach legalizacji marihuany. Dobrze przeprowadzone reformy mają szanse być dużym ułatwieniem dla rolników. Efekt taki z pewnością będzie dużo mniej medialny niż kwestia samej marihuany, ale dla osób zajmujących się uprawą z pewnością nie pozostanie bez znaczenia.
Sama legalizacja używki również pośrednio może poprawić sytuację. Przywołana wyżej sprawa z Ciechocinka nigdy nie miałaby miejsca, gdyby marihuana była legalna. Zainteresowanie, które wzbudzała tegoroczna uprawia konopi włóknistych na jednym z lubelskich osiedli, wskazuje na istnienie pewnego problemu – choć trzeba przyznać, że biznesowo jest to także do pewnego stopnia czynnik pozytywny. Niemniej w poprzednich latach uprawy innych roślin nie wzbudzały takich emocji, jakie wzbudzają – w pełni przecież legalne – konopie siewne.
Podejść i propozycji poprawy sytuacji konopi włóknistych jest wiele, a większość z nich wydaje się mieć pewne zalety. Jedno jest jednak pewne – zazwyczaj przy dyskusjach na temat legalizacji marihuany porusza się także temat ograniczeń prawnych uprawy konopi siewnych i przyszłe planowane zmiany prawne w USA i Niemczech dotkną także ich. Można więc oczekiwać, że każda kolejna legalizacja, jak i postępująca normalizacja konopi w oczach społeczeństwa przełoży się na poprawę uwarunkowań prawnych konopi włóknistych. Czego branży z całego serca życzymy.