Jazda na podwójnym gazie jest dużym problemem w praktycznie każdym kraju. Kierowcy pod wpływem środków odurzających zagrażają nie tylko sobie, ale także innym uczestnikom ruchu. Prośby i kary okazują się nieskuteczne – mimo dotkliwych konsekwencji, proceder wciąż jest obserwowany. Zagrożenie stanowi nie tylko alkohol. Niebezpieczna jest również jazda pod wpływem THC. Tyle, że według danych z USA, po legalizacji marihuany liczba kierowców pod jej wpływem… zmalała!

Jazda pod wpływem – zawsze niebezpieczna

Na początku czerwca pisaliśmy o badaniach z USA, według których po legalizacji marihuany spadła liczba pijanych kierowców. W stanach, które zdecydowały się na taki krok, spadły także koszty leczenia skutków wypadków komunikacyjnych – o 820 milionów dolarów rocznie.

Przy tej okazji pojawiały się głosy, że ludzie po prostu przerzucili się na marihuanę. Teoria ta, choć z pewnością zawierająca ziarno prawdy, nie musi od razu nieść w konsekwencji, że po tej marihuanie prowadzą samochody. Po pierwsze statystycznie marihuanę częściej palono we własnych domach, niż w barach i innych miejscach, z których trzeba wrócić. Po drugie „haj” po marihuanie utrzymuje się krócej niż stan upojenia alkoholowego. Po trzecie jazda pod wpływem marihuany jest mniej niebezpieczna niż po alkoholu. I nie są to wnioski konopnych entuzjastów-propagandzistów, a pochodzące wprost z badań amerykańskiej Krajowej Administracji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (National Highway Traffic Safety Administration), cytowanych m.in. przez Washington Post.

W tym momencie warto zaznaczyć, że nawet jeżeli taka jazda jest mniej niebezpieczna, to wciąż niebezpieczna. Prowadzenie samochodów po drogach publicznych, będąc pod wpływem jakichkolwiek używek, zawsze powinno się spotkać ze stanowczym potępieniem.

Całą tę dyskusję można uciąć jednak jednym, krótkim stwierdzeniem. Jak się bowiem okazuje, w stanach z legalną marihuaną odnotowuje się mniejszą liczbę osób prowadzących pod wpływem tej użytki!

Mniej pijanych, mniej zjaranych

Do takich wniosków doszli autorzy badania „Cannabis legalization and driving under the influence of cannabis in a national U.S. Sample”, opublikowanego w czasopiśmie Preventive Medicine Reports.

Badanie polegało na samodzielnym raportowaniu jazdy pod wpływem marihuany. Wykazało, że ludzie rzadziej prowadzą samochód w ciągu trzech godzin po spożyciu marihuany w stanach, które zalegalizowały ją do użytku medycznego lub rekreacyjnego, w porównaniu do stanów gdzie pozostaje całkowicie nielegalna.

Badaniem zajmowali się naukowcy z organizacji non-profit RTI International. Według wniosków, które sformułowali, wyjątek stanowili jedynie pacjenci korzystający z medycznej marihuany – ich zachowanie nie różniło się znacząco od osób używających regularnie w stanach bez legalnej marihuany. We wszystkich pozostałych grupach zaobserwowano niższy odsetek prowadzących pod wpływem THC, niż w stanach, które na legalizację się nie zdecydowały.

Szerszy wniosek jest więc taki, że w stanach, w których obowiązuje prohibicja, istnieje większe prawdopodobieństwo, że na drogach spotkamy nietrzeźwego kierowcę.

Jest to kolejny wniosek, który byłby trudny do wysnucia bazując na samej intuicji. Wygląda więc na to, że legalizacja marihuany w USA nie tylko doprowadziła do spadku liczby pijanych kierowców, ale także do spadku liczby kierowców po marihuanie.

Jak to możliwe?

Badacze wskazują, że przyczyną takiego stanu rzeczy mogą być działania stanów w kontekście edukacji. Te kładą nacisk na zniechęcenie do prowadzenia pojazdów „na haju”. Tam, gdzie marihuana została w pewnym stopniu zalegalizowana, jej użytkownicy mogą w łatwiejszy sposób uzyskiwać informacje na temat ryzyka związanego ze stosowaniem środków odurzających. Pomaga w tym personel medyczny czy pracownicy dyspenserii, nie mówiąc nawet o organizowanych programach szkoleniowych, konferencjach czy po prostu bilbordach.

Możliwe, że skuteczne okazują się także etykiety legalnie sprzedawanych produktów, na których znajdują się ostrzeżenia przed prowadzeniem pod wpływem.

To wszystko stanowi kolejny dowód na to, że regulacja i edukacja dają znacznie lepsze efekty niż ślepe zakazy.

Czy coś może zastąpić legalizację?

Z badania płyną dwa główne wnioski:

  1. legalizacja nie powoduje wzrostu zagrożenia spotkaniem odurzonego kierowcy (a wprost przeciwnie),
  2. potrzebna jest edukacja narkotykowa także w miejscach świata, gdzie marihuana nie jest legalna

Tam, gdzie marihuana jest legalna, obowiązują wymagania dotyczące oznakowania produktów z konopi. Informacje na opakowaniach zawierają w efekcie ważne informacje i ostrzeżenia. Do tego personel punktów sprzedaży i lekarze udzielić mogą rzeczowych porad każdemu, kto się do nich zgłosi. W stanach, które nie zalegalizowały marihuany, ciężko o kontrolę opakowań i merytoryczny kontakt z dystrybutorem.

Rozwiązaniem mogą być kampanie w środkach masowego przekazu. Te jednak prowadzone są globalnie, a głosy przeciwników konopi słyszane są także (zwłaszcza?) w miejscach, gdzie są one nielegalne. Mimo wszystko działania stają się skuteczne dopiero w stanach, które zalegalizowały konopie.

Wydaje się więc, że ostrzeżenia umieszczane bezpośrednio na opakowaniach produktów konopnych, będące bliżej konsumenta, działają skuteczniej. Istnieje także możliwość, że ludzie żyjący w miejscach objętych konopną prohibicją mniej poważnie traktują oficjalne ostrzeżenia, gdyż są przyzwyczajeni do negatywnych wypowiedzi w odniesieniu do marihuany, są na nie znieczuleni. Jeżeli prowadzona jest ostra, jednostronna narracja, ciężko oddzielić wypowiedzi merytoryczne, od tych, które niesione są jedynie ideologią. Z kolei jeżeli ostrzeżenia pojawiają się ze strony jednostek, które doprowadziły do legalizacji, są one uwiarygodnione – wiemy już bowiem, że potrafią być także „za”.

Wydaje się więc, że trudno jest zastąpić legalizację samymi działaniami edukacyjnymi, gdyż najczęściej przypominają one bardziej propagandę niż nauczanie.

Podsumowanie

Zastępca dyrektora NORML powiedział w oświadczeniu, że wyniki badania powinny uspokoić tych, którzy obawiali się, że legalizacja może doprowadzić do częstszej jazdy pod wpływem.

Te wnioski pokazują, że tak nie jest i że w rzeczywistości konsumenci zamieszkujący stany z legalną marihuaną są mniej skłonni do angażowania się w takie zachowania, niż ci zamieszkujący stany, w których posiadanie marihuany pozostaje kryminalizowane.

Paul Armentano, Zastępca dyrektora NORML

Problem jazdy pod wpływem środków odurzających nie jest czymś, co należy bagatelizować. Każdego roku pijani i naćpani kierowcy zabijają niewinnych ludzi. Nie ma zgody na tego typu zachowania. Dlatego niezależnie od sytuacji, pamiętaj:

Piłeś lub paliłeś? Nie wsiadaj za kółko!


Źródło

Lauren M. Dutra, Matthew Farrelly, Camille Gourdet, Brian Bradfield, Cannabis legalization and driving under the influence of cannabis in a national U.S. Sample, „Preventive Medicine Reports”, Volume 27, 2022, 101799, ISSN 2211-3355, https://doi.org/10.1016/j.pmedr.2022.101799.