Uprawa konopi indyjskich, z których wytwarza się marihuanę, jest w Polsce nielegalna. Nawet medyczna marihuana, choć legalna do stosowania, jest sprowadzana z zagranicy – obecnie nie może być uprawiana u nas w kraju. Mimo wszystko jest to najpopularniejszy narkotyk na świecie, także w Polsce. Oznacza to, że duża liczba osób obchodzi zakazy. Jak policja może odkryć taką nielegalną plantację? Co robią plantatorzy, żeby uniknąć przyłapania?
Poznaj nasz cykl artykułów poświęconych aspektom prawnym:
- Kiedy można liczyć na łagodny wymiar kary za posiadanie marihuany?
- Co grozi za sprzedaż marihuany? Czy można częstować?
- Czym grozi posiadanie i sprzedaż marihuany przez nieletniego?
- Co grozi za posiadanie małej (nieznacznej) ilości marihuany?
- Co grozi za posiadanie dużej (znaczącej) ilości marihuany?
- Co grozi za uprawę marihuany. Jakie są kary i wyroki za hodowlę?
- W jaki sposób policja może namierzyć plantacje marihuany?
- Jaka kara grozi za jazdę samochodem po marihuanie?
- Czy są kary za bycie pod wpływem marihuany?
- Jak wygląda przesłuchanie i sprawa karna za marihuanę?
Uwaga: nasze artykuły mają wyłącznie informacyjny charakter, nie propagujemy zażywania ani uprawy marihuany!
Ryzyka przydomowej uprawy – sąsiedzi, zapach, przypadek
Niewielka uprawa, jednego czy dwóch krzaków na własny użytek, jest z zasady mniej podatna na wykrycie niż większe plantacje. W przypadku operacji na małą skalę, największą obawą jest zła wola sąsiadów lub znajomych. Pojedyncze krzaki nie zwiększają zapotrzebowania energetycznego na tyle, żeby wzbudzić czyjeś podejrzenia, a brak handlu ogranicza liczbę osób, z którymi działalność ma styczność. W tym przypadku najbardziej prawdopodobnym sposobem wykrycia przez policję będzie donos od sąsiada, który np. poczuje zapach marihuany (która wydziela specyficzną woń nie tylko podczas palenia, ale także wzrostu). Warto więc spożywać swoje plony tak, żeby żadna postronna osoba, również cywilna, nie miała szansy być tego świadkiem. Inną opcją jest przypadkowe odnalezienie krzaków w trakcie innego postępowania. Jeżeli ktoś ma zamiar uprawiać marihuanę dla siebie, dobrze będzie więc zadbać, żeby prawo nie miało do niego żadnych innych zastrzeżeń.
Internet jako miecz obusieczny w uprawie marihuany
Internet może być cennym źródłem informacji. Warto jednak korzystać z niego z rozsądkiem. Wpaść często można ze względu na nieostrożność w sieci. Przede wszystkim nie powinno się wstawiać do Internetu treści, w których chwalimy się swoimi konopiami. Zarówno w przypadku postów publicznych na mediach społecznościowych, jak i w rozmowach prywatnych, chwaląc się znajomym, narażamy się na wyciek informacji. Niektóre aplikacje, takie jak Instagram czy Twitter, zbierają metadane publikowanych fotografii, wśród których może znajdować się np. miejsce wykonania zdjęcia. Ujęcia skrętów na publicznym profilu są wręcz zaproszeniem do zainteresowania się publikującą je osobą, zwłaszcza jeżeli pojawiają się regularnie. Poza tym, że policja sama z siebie monitoruje Internet, narażamy się również na ryzyko nieprzyjaznych znajomych, którzy z zazdrości, zemsty lub czystego braku sympatii, zgłoszą nas do służb.
Część ludzi ma wewnętrzną potrzebę chwalenia się, szpanu. W tym przypadku jest to zły impuls. Czym mniej osób wie, tym lepiej. Warto pamiętać, że wszystko co wstawiamy do Internetu powinniśmy traktować jako informację publiczną. Każdy element może paść ofiarą wycieku, który doprowadzi do ujawnienia informacji, które nie były przeznaczone dla ogółu.
Warto zachować również pewną powściągliwość w prowadzeniu dyskusji na forach fachowych, gdzie plantatorzy wymieniają się doświadczeniami i radami. Takie miejsca również mogą być monitorowane przez służby, a wszystko co zamieszczamy w sieci może doprowadzić do naszej osoby. W takich miejscach warto zabezpieczać się za pomocą używania np. oprogramowania VPN, a najlepiej ograniczać jedynie do czytania.
Niebezpieczeństwa większej plantacji marihuany
Co jeżeli ktoś, zamiast uprawiać dla siebie, prowadzi większą operację, składającą się z kilkudziesięciu lub kilkuset krzaków? W tym przypadku czynników, które działają na jego niekorzyść, jest zdecydowanie więcej. Duża plantacja nie tylko zostawia po sobie więcej śladów, ale również służby są bardziej zdeterminowane, by ją odnaleźć.
Uprawa na własnym terenie to proszenie się o problem
Uprawianie marihuany na własnym polu, nawet pomiędzy innymi roślinami, jest niebezpiecznym pomysłem o praktycznie zerowej szansie powodzenia. Po pierwsze, w razie wykrycia właściciel nie ma żadnych szans na obronę lub uniknięcie odpowiedzialności. Po drugie, taka uprawa pozostaje nie bez znaczenia dla dzikiej przyrody i jakości lokalnych wód. Wymaga ona stosowania różnego rodzaju pestycydów, środków przeciw gryzoniom i innych zabezpieczeń, które mogą okazać się toksyczne dla okolicznej flory i fauny. Nawet organiczne insektycydy, np. spinosad, potrafią być toksyczne dla pszczół. To z pewnością przyciągnie wzrok nie tylko sąsiadów, ale także odpowiednich służb. Zaburzenia jakości wód wyjdą na jaw dość szybko, a wtedy odkrycie źródła problemu jest już tylko kwestią czasu. Ślady plantacji marihuany można odnaleźć dzięki analizie nawet jednej szklanki wody występującej w pobliżu. Istnieją także komputerowe algorytmy, które potrafią wskazać miejsce uprawy na podstawie zmian w przyrodzie zaobserwowanych na zdjęciach satelitarnych. Ponadto policja patroluje tereny za pomocą dronów, co również poskutkuje odkryciem sekretu, nawet przy szczególnej dbałości o środowisko naturalne.
Uprawa na terenach dzikich
Część osób chcących uprawiać na dworze, poszukuje odludnych miejsc za pomocą map satelitarnych i dronów. Wyszukują odpowiednich do uprawy pól np. w lasach, na terenach nieużytych, gdzie raczej nikt się nie zapuszcza, a także nie są dobrze widoczne z zewnątrz. Zaletę takiego rozwiązania stanowi fakt, że jest dość anonimowe. Jeżeli plantator nie zostanie przyłapany na gorącym uczynku i zatrze po sobie ślady np. obuwia, ciężko będzie go powiązać z przestępstwem. W takim wypadku największe ryzyko niesie jesienna zbiórka plonów. W jej trakcie hodowca jest zmuszony transportować ze sobą spore ilości nielegalnej rośliny. Łatwo jest wówczas wpaść, nawet w przypadku rutynowej kontroli policyjnej, nie mówiąc o kolizji drogowej.
Wciąż oczywiście występują ryzyka opisane w poprzedniej części – maleje jednak szansa na powiązanie wykrytej plantacji z uprawiającą ją osobą.
Największą wadą takiej metody jest trudność w znalezieniu miejsca uprawy, która jednocześnie spełni wyżej opisane warunki bezpieczeństwa oraz zapewni odpowiednią jakość gleby. Mimo to zyskuje ona popularność w Wielkiej Brytanii, gdzie legalne jest posiadanie sadzonek konopi indyjskich.
Policja poszukuje „dzikich” upraw takimi samymi metodami, jakimi growerzy szukają odpowiednich terenów. Angażowane są drony oraz satelity. Zwyczajowo uwagę zwraca zaobserwowanie na nietypowym terenie takich rzeczy, jak:
- plastikowe rurki, węże ogrodowe, rury do nawadnianie kropelkowego,
- opakowania po nawozach, insektycydach, truciznach dla zwierząt itp.,
- ślady po obozowiskach,
- obecność śmieci na odległych terenach leśnych,
- ślady ludzkiej aktywności na obszarze odległych terenów leśnych,
- oznaki upraw lub zaburzenia gleby na zalesionych terenach,
- plastikowe folie i druty kolczaste.
Uprawy indoor (w domu) jako bardziej bezpieczne
Inną popularną metodą uprawiania marihuany jest sadzenie jej w domu. Stwarza to pozory większego bezpieczeństwa, ze względu na to, że rośliny schowane pod dachem i nienarażone na widok osób postronnych. Ponadto łatwiej zarządzać odpadami i wpływem na środowisko naturalne. Uprawy takie niosą za sobą jednak innego rodzaju ryzyka. Generują one znaczne ilości ciepła oraz pobierają dużo prądu. To sprawia, że podatne są na wykrycia za pomocą kamer termowizyjnych, które są używane podczas patroli. Nadmierne zużycie prądu również może wzbudzić zainteresowanie służb. Nie bez znaczenia pozostaje również hałas, który będzie zwracać uwagę sąsiadów, zwłaszcza w nocy. Istnieją jednak metody, dzięki którym możliwe jest zminimalizować ryzyko.
Nietypowe zachowania growerów mogą budzić podejrzenia
Mimo wszystko, nawet w przypadku uprawy indoor łatwo można ściągnąć na siebie wzrok sąsiadów, a w konsekwencji – policji. Najmocniej przykuwają wzrok nietypowe zachowania w pobliżu opuszczonych, wynajętych domów czy budynków niekoniecznie mieszkalnych (np. altan na ogródkach działkowych). Jeżeli jakiś budynek przez jakiś czas stał nieużyty, sąsiedzi będą ciekawi, co tam się teraz dzieje, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach lub na wsiach. W takich rejonach nawet przy płynnej zmianie właściciela lepiej wstrzymać się z uprawą do momentu zbudowania relacji z lokalną społecznością – ludzie są z natury ciekawscy, a często także terytorialni – nowi wzbudzają większe zainteresowanie, niż ci, których już znamy.
Uprawie marihuany często towarzyszą nietypowe zachowania, bez których nie można się obejść. W takich miejscach budzą one podejrzenia jeszcze szybciej. Chodzi tu na przykład o wnosznie różnego rodzaju wyposażenia, donic, osprzętu, rur, nawozów, sprzętu elektronicznego. Zainteresowanie rośnie, jeżeli w domu przeznaczonym na uprawę nie mieszkamy – „kto normalny sadzi kwiatki w opuszczonym domu”.
Rośliny często oświetla się w specyficznych interwałach czasowych, w wyniku czego okres naświetlania przypada też w nocy. Jeżeli uprawa nie będzie w zamkniętym growboxie, a okna nie będą dobrze zakryte, światło zapalone przez całą noc również nie działa na korzyść growera. Ponownie – zwłaszcza w domu, w którym nikt nie mieszka…
Najgorszym pomysłem są próby sprzedaży w miejscu uprawy – kręcący się nieznajomi za pierwszym lub drugim razem nie są niczym dziwnym, ale jeżeli codziennie przychodzi nowa obca osoba do mieszkania, to ludziom szybko do głowy przyjdą dwa zawody, które może uprawiać mieszkaniec. I o żaden z nich nie chcemy być posądzeni.
Przy odrobinie rozsądku warto też mieć nieco pewności siebie. Tylko osoba, która uprawia wie, że robi coś niezgodnego z prawem. Jeżeli będzie się stale rozglądać i zachowywać podejrzliwie wobec obcych, sprawa szybko się wyda. Jednak kiedy zda sobie sprawę, że domyślnie nikt jej o nic nie podejrzewa i będzie zachowywać się naturalnie, nikomu nie powinno przyjść do głowy, że robi coś nie tak.
Wysokie zużycie prądu jako wskazówka dla policji
W trakcie uprawy konopi istnieją okresy, gdy wymagana jest większa ilość prądu. Dzieje się tak np. podczas naświetlania lampami HID. Aby uniknąć zauważalnego wzrostu w poborze energii część osób utrzymuje stale wysoki poziom poboru, np. zostawiając włączone mikrofale i inne prądożerne urządzenia. Wówczas po wyłączeniu ich i uruchomieniu urządzeń potrzebnych do uprawy, nie następuje podejrzane zwiększenie użycia prądu w gospodarstwie. W tym samym czasie growerzy przechodzą także na ogrzewanie gazowe i minimalizują użycie innych urządzeń elektrycznych. Kluczem tu jest balans i równowaga.
Innym stosowanym sposobem jest także posiadanie dwóch partii, które naświetlane są na przemian, co również skutkuje równym zużyciem energii. Zużycia prądu nieprzekraczające dwukrotności wykorzystywanej przez przeciętnego sąsiada zazwyczaj nie wzbudzają podejrzeń. Warto wiedzieć, że duże lampy typu HDS lub MH powodują zakłócenia w kontakcie z innymi urządzeniami elektrycznymi. W związku z tym możliwe jest przypadkowe wykrycie plantacji za pomocą radia AM.
Wysoka temperatura i kamery termowizyjne
Innym problemem jest ciepło. Wysoka temperatura połączona z wilgotnością powoduje, że w takich budynkach częściej rozwijają się pleśnie i grzyby, które widoczne z zewnątrz mogą przykuć uwagę służb. Ponadto, kamery termowizyjne zauważają relatywne różnice w temperaturach obiektów. Nie prześwietlają one pomieszczeń. W związku z tym, widoczne na nich zmiany to nie same lampy, a nagrzany od nich sufit lub inne elementy budynku. Świadomi tego growerzy stosują dodatkowe izolacje termiczne na dachach swoich domów. Ciepło jednak mimo wszystko musi jakoś się wydostać. Wówczas koniecznym jest zaprojektować inny sposób ujścia tego ciepła, np. używając je do ogrzewania reszty posiadłości lub kierując je przez komin. Metody te również mogą być wykrywalne, jeżeli plantacja mieści się w budynku wielomieszkaniowym lub ciepło ulatuje przez komin w lecie. Najlepszym rozwiązaniem jest jednak połączenie powyższych metod z trzymaniem krzaków w piwnicy, zamiast na wyższych kondygnacjach.
Podsumowanie
Uprawa marihuany w Polsce jest nielegalna. Pomimo tego, używka ta jest szeroko dostępna. Policja wykorzystuje szereg metod, dzięki którym namierza i rozbija zabronioną działalność. Należą do nich: drony, satelity, kamery termowizyjne oraz dane pozyskiwane od organizacji i instytucji zajmujących się przyrodą. Pomimo wszystkich tych narzędzi, za największą liczbę odkrytych plantacji odpowiada zgłoszenie przez informatorów. Część z nich motywowana jest nagrodami pieniężnymi lub powodami osobistymi. Za zgłoszenia odpowiedzialni są także przestępcy, chcący likwidować konkurencję lub obniżyć własne wyroki. W związku z tym odpowiedzialni i rozważni hodowcy niejednokrotnie bez przeszkód uprawiają marihuanę bez konsekwencji. Warto jednak pamiętać, że jest to zajęcie ryzykowne i zagrożone odpowiedzialnością karną.
Tekst zawiera treści ogólne i nie jest poradą prawną. Jeżeli potrzebujesz porady prawnej, skontaktuj się z adwokatem lub radcą prawnym.